» » Spowiedź leśna

Spowiedź leśna

Zmęczony gonieniem za grzybami, ale całkiem zadowolony.

... Dzisiaj obudziłem się w obrzydliwym nastroju...

Dzieje się tak, jakby nic się nie stało i wszystko jest w porządku, żadnych kłopotów i kataklizmów, wszyscy żyją i mają się dobrze, a nastrój to śmieć. Nic nie cieszy, niczego nie chce i wszystko irytuje, dosłownie każdy dźwięk. A potem za oknem jest pochmurno, szaro, a deszcz jest dokuczliwy, drobny, jak wpadający przez sito. Nie rozumiem, co jest ze mną nie tak, skąd bierze się taki czarny smutek, jesienna depresja, albo po prostu zmęczenie?
Nie mogę usiąść w czterech ścianach, CHCĘ DO LASU!

Otóż ​​„dziadek” widząc mój nastrój nie zadaje żadnych pytań, po cichu składa torbę turystyczną. Nic nie zapomniałem, żadnych wiader, żadnego aparatu.

... Las jest pochmurny i cichy, pada drobny deszcz.
Chwytam za wiadro i dosłownie wbiegam w zarośla, a potem głupie pożegnalne słowa „dziadka” pędzą: nie obrażajcie wilków, nie owijajcie kłów dzików, a jak spotkam Świętego Mikołaja, nie wysyłajcie go nigdzie ... Głupie, głupie pożegnalne słowo i nawet mój głos irytuje, ale powstrzymuję się, cicho biegnij dalej.

Lecę przez leśny skwer jednym oddechem, nie widząc nic dookoła, jakie tam są grzyby… Zatrzymałem się… Gdzie biegnę? Przed kim uciekam? Uciekniesz od siebie? Przycisnąłem policzek do pnia starej, rozłożystej sosny i na twarzy, czy to deszcz, czy łzy, nie mogę rozpoznać.
„Matko sosnowo, weź moje smutki, podziel się swoją mądrością, daj mi siłę i cierpliwość!” ...

Kora jest szorstka jak dłonie mojej matki i ... ciepła. A sosna jęczy i wzdycha, skrzypi i skrzypi ... dziwne, ale w ogóle nie ma wiatru. O! Ale zupełnie zapomniałem się przywitać, wybacz mi. - Witaj Les-ojcze, a ty jesteś matką sosny i starym leśnikiem, opiekunem zasobów leśnych, witaj też!

Długo stoję przytulony do sosny, w lesie jest cicho, tylko drobny deszcz szepcze o czymś ze starą olbrzymią sosną.

Spuszczam oczy: „Moi ojcowie!” Las zadbany, przemierzany, wykopany, a ja stoję na nietkniętej łące grzybów, oto one, tuż pod moimi stopami, zbieram do wiadra, dobrze, że mój dziadek zgadł, że położył tam nóż. Dwie ptaszki wpatrywały się we mnie swoimi okrągłymi oczami, siedzą bardzo blisko świerkowej gałęzi. Szkoda, że ​​nie wziąłem aparatu. - Cóż, dlaczego nie widziałeś gapiącego się mężczyzny o wielkich oczach? Poczułem ciasteczko w kieszeni marynarki, zmiażdżyłem je i odszedłem. Ptaszki patrzyły na mnie przez długi czas, najwyraźniej myśleli, że nie stanowię dla nich zagrożenia, wzięli ucztę.

I wydawało się, że zasłona opadła mi z oczu, zobaczyłem kępę, ale taką ładną, podniosłem iglasty koc, a pod nim było ciepło i zaskakująco całkowicie suche, i kilka szarych, przystojnych, młodych, silnych, sprężystych siedzeń. Odcięła go i odsunęła. Moje eskorty natychmiast zajęły moje miejsce, pracowicie wiosłując łapami, wybierając kilka małych robali i larw. Wszystko, udało się, wystartowało na sosnowej gałęzi.

Wróciłem, położyłem na miejscu uniesiony iglasty koc, widzisz, w ciepłej ciemności narodzi się kolejny grzyb. Tak skończyła się moja „samotność”. I tak szliśmy we trójkę, ja i dwa ptaszki. I zacznie deszcz, a potem ustanie całkowicie, nie tyle mokry, ile przerażający.

Niedaleko porośniętej małymi krzewami łąki wykopana polana, jakby grabiła iglastą podłogę grabiami, a ślady są okrągłe, głębokie. Nie, to nie był człowiek, który tak „orał”, najwyraźniej chodziły dziki, a może łoś, ile dzieci było wszędzie. Przeszedłem obok… Myślałem… jeśli oni tak wykopali, to znaczy, że czegoś szukali, ale czego teraz możesz szukać? albo jakieś korzenie, albo grzyby ...
Wróciła, zaczęła patrzeć na wykopane, przewracać, przesuwać wykopaną warstwę, a są tam dziczyzny, a tak wiele, jak widać, już wyrosło po uczcie dzika. Dziękuję kłom za pokazanie mi polany. A moje ptaki są właśnie tam, nie odlatuj, chodź za mną na piętach.

Idziemy dalej, na zakręcie spotkałem wiewiórkę, to nie wiewiórka parkowa - oswojona, ta dzika - leśna, blisko, jakieś 50 metrów ode mnie ... i znowu żałowałem, że nie wziąłem aparatu. A wiewiórka nie zmieniła jeszcze futra na zimową wiewiórkę, rzuca ... więc będzie jeszcze ciepło. Spojrzała na mnie z wyrzutem swoimi paciorkowatymi oczami i pogalopowała w swoim wiewiórczym interesie. Nie gniewaj się, ogoniasta, że ​​naruszyła Twój spokój, oderwała go od ważnych spraw, oto prezent dla Ciebie ... powiesiła kilka grzybów na gałązce, przemknie obok - na pewno odnajdzie.

Nie zauważyłem, jak wiadro pełne grzybów i wpisane. Brzęczą mi nogi, bolą mnie plecy, a dusza jest lekka, spokojna i spokojna. Ptaki odprowadziły mnie do samochodu. Relacjonowała dziadkowi: „Wilki nie obraziły, przezornie nie stanęły mi na drodze, dziki opłaciły się, pokazały mi polanę z zielonymi liśćmi, nie spotkałam Świętego Mikołaja, więc nie było kogo wysłać. I to pożegnalne słowo wcale nie było głupie, byłem głupi, a mój ukochany „dziadek” starał się mnie wspierać i rozweselać najlepiej jak potrafił, ale w tej chwili miałem w duszy taką ciemność, że jak niewidoma nic nie widziałem, nic nie słyszałem, Nic nie rozumiałem, więc nie mogłem się dodzwonić.

Biorę drugie wiadro i fotik ... No jak zawsze! Zauważyłem już dawno temu, że bierzesz aparat, możesz go nosić ze sobą cały dzień i nadal nie robisz ani jednego zdjęcia, nie ma fabuły, nie ma inspiracji, ale jeśli tego nie weźmiesz, na pewno spotkasz coś ciekawego i nie raz nie pożałujesz wierny przyjaciel aparatu z tobą.

Zrobiłem kilka klatek, więc nic specjalnego. Wędrowałbym długo, ale las rządzi się swoimi prawami, a tam zmierzch zapada wcześnie, czas wracać do domu.

Zaczęła powoli wychodzić z lasu, a grzyby dosłownie „chwytają nogi”, „nie puszczają”… tu, tuż pod stopami… weź to, a nie musisz patrzeć, ale w twojej duszy jest ciepło i spokój. Ukłoniła się do pasa: „Dziękuję ci leśny ojcze, ty matko sosna za wysłuchanie wszystkich moich smutków, ale wzięcie ich na siebie, uspokoiło moje serce i stary leśny człowiek, który dał ci swoje prezenty.

Wyszedłem z lasu zmęczony, ale w świetnym nastroju, pełen życzliwości i siły duchowej. A żartobliwy deszcz tylko na to czekał, chodził, odprowadzał go do domu, wesoło grzechotając w dach samochodu i zaglądając w okna. A ty, deszcz, dziękuję, że czekałeś, aż opuszczę las.

A oto mój spacer na zdjęciach:

Właśnie tacy są, nasze szare.
Oto jacy są, nasze szare.

Zelenushechki.
Zelenushechki.

A szare i dziczyzny rosną w rodzinach.
W rodzinach rosną zarówno szare, jak i zielone drzewa.

Uwielbiam ciche polowanie.
Uwielbiam ciche polowanie.

Odpoczywasz w lesie. Przychodzę ze smutkiem, ale wychodzę wypoczęty, a nawet z prezentami.
Odpoczywasz w lesie. Przychodzę ze smutkiem i wychodzę wypoczęty, a nawet z prezentami.

Czyż nie są przystojni?
Cóż, czyż nie są przystojni?

Mój las to mój dom!
Mój las to mój dom!

Zmey Gorynych.
Zmey Gorynych.
Ognisty Ptak.
ognisty Ptak.

& ETH- & pound- & Ntilde - ?? & Ntilde - ?? & ETH- & deg- & ETH- & raquo- & ETH- & deg- & ETH- & plusmn- & ETH- & micro- & ETH- & sup3- & ETH- & deg- & Ntilde - ?? & Ntilde- ?? & ETH- & middot- & ETH- & deg- & ETH- & sup3- & Ntilde - ?? & ETH- & cedil- & ETH- & plusmn- & ETH- & deg- & ETH- & frac14- & ETH- & cedil-, & ETH- & frac12- & ETH- & frac34 & sup2 & ETH- & frac34 - & iquest- & ETH- & frac34- & ETH- & raquo- & ETH- & frac12- & ETH- & micro- & ETH- & sharp- & ETH- & frac34- & ETH- & sup2- & ETH- & frac34- & ETH- & raquo- & Ntilde - ?? & ETH- & frac12- -.
Zmęczony gonieniem za grzybami, ale całkiem zadowolony.


Opinie: 58