» » Jak zostałem ogrodnikiem i kupiłem swój pierwszy samochód

Jak zostałem ogrodnikiem i kupiłem swój pierwszy samochód

Ogrodnik - miłośnik motoryzacji

Kiedyś Wasia zaprosił nas do swojego ogrodu w partnerstwie ogrodniczym „Dzierżyńec”.

Widząc mały, dwupiętrowy przytulny domek ogrodowy, wykonany własnymi rękami, bujnie rosnące drzewa i krzewy, zacząłem wspominać lata dzieciństwa w ogrodzie ojca. Podobały mi się kwitnące jabłonie. Miałem zawroty głowy od zapachów, które emanowała ziemia.
Postanowiłem, podobnie jak Vasya, wziąć kawałek ziemi, zbudować na nim piękny dom i wyhodować wspaniały sad. W pracy podzieliłem się przemyśleniami z Parfyonovem. Podobał mu się mój pomysł. Przedstawił mnie prezesowi spółki ogrodniczej "Dzierżyńec" Czernow, aw maju 1985 r. Na różowym "Zaporożcu" Parfyonowie wybraliśmy teren pod działki ogrodowe.

Ogród „Dzierżyniec” został założony przez Wydział Spraw Wewnętrznych miasta Czelabińsk w 1975 roku i zaczął się rozwijać w 1980 roku dzięki staraniom radiostacji. Zanim dołączyliśmy do ogrodników w fabryce radia, w połowie ogrodu były już domy i drzewa..

Pogoda była ciepła, wszystko kwitło dookoła, a ja wybrałem czteroakrowy trawnik pokryty młodą zieloną trawą na mój przyszły ogród. Ziemia była piaszczysta i na podstawie mojego doświadczenia pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było przyniesienie sobie ogromnej kupki nawozu. Kiedy przyprowadziłem moją żonę Ludmiłę i dumnie pokazałem nabytek, powiedziała: „Nigdy nie grzebać w krowim łajnie!”..

Parfyonov wybrał dla siebie działkę w centrum, obok lasu i wybrał działkę dla dwóch swoich sióstr. Mąż jednej siostry był podpułkownikiem w szkole samochodowej, mąż drugiej pracował w fabryce rur.
Moja działka znajdowała się w skrajnym rzędzie, więc sąsiadów miałem z trzech stron, z przodu, po lewej i po prawej stronie. Frontowym sąsiadem był Wiaczesław Strelnikow. Mężczyzna po pięćdziesiątce, średniego wzrostu, z długimi siwymi włosami związanymi w warkocz. Pracował w fabryce sprzętu radiowego w dziale projektowym. Wcześniej Strelnikov przez trzy lata pracował za granicą i był wówczas bogatym człowiekiem. Jego żona zginęła w wypadku, więc sam wychował dwie córki Tatianę i Irinę. Tatiana miała 20 lat, a Irina 17 lat. Wiaczesław wraz z córkami przyszedł do ogrodu w Żiguli, rozbił namiot i zaczął uprawiać ziemię. Jego córki ledwo mu pomagały, zbierając kwiaty lub opalając się. Następnie Włoch, który przyjechał do Rosji, aby zainstalować linię w ChTZ, spotkał jasną blondynkę Tatianę. Ale ponieważ Tatyana nie zareagowała na zaloty, przeszedł do swojej siostry, równie jasnej brunetki Iriny. Irina odwzajemniła zaloty Włocha, poślubiła go i wyjechała do Włoch.

W 1987 roku w pobliżu biura Gorremstroy, wzdłuż ulicy Entuziastov, wystawiono próbki drewnianych domków ogrodowych, które Gorremstroy zaproponował zbudować każdemu. Wiedząc, że Strelnikov ma pieniądze, zaproponowałem mu tę opcję. W ciągu dwóch tygodni wybudowano dla niego piękny drewniany dom wraz z wylaniem fundamentów.

Sąsiad po lewej nazywał się Fiodor. Pracował jako kierowca wywrotki KRAZ. W pierwszym roku przywiózł na swoje miejsce zepsutą cegłę, z której później zbudował murowany dom. Okazało się, że Fiodor zbudował na sprzedaż dom z tłuczonej cegły. Kupiłem działkę ogrodową od Fedyi z domem Piotra. Przyjechał jako duża rodzina z żoną i dwoma synami. Cała męska połowa rodziny pasjonowała się wędkarstwem, a ponieważ do jeziora było 10 minut jazdy z naszych miejsc, znikali dzień i noc na jeziorze, a kobiety pracowały w ogrodzie.

Sąsiad po prawej stronie nazywał się Anatolij. Pracował jako projektant w NIIIT, a jego żona w wytwórni radiowej. Śpiewała w chórze w klubie radiofabrycznym, a próby chóru wolała od wycieczki do ogrodu. Dlatego Anatolij przyszedł do ogrodu, głównie sam. Był niezręczną osobą, która nie miała umiejętności pracy z ziemią. W ogóle nie wiedział, jak robić cokolwiek, ale był bardzo wytrwały i próbował nauczyć się wszystkiego własnymi rękami. Oprócz pracy w ogrodzie Anatolij podjął się budowy altanki z cegieł silikatowych. Jego mur okazał się z zakrzywionymi narożnikami i zakrzywionymi ścianami. Rozebrał je i zaczął od nowa. Za sześć lat podniósł ściany, a za dwa lata - dach. Dom okazał się brzydki, ale można było w nim spędzić noc. Był miłym człowiekiem, więc uderzyła mnie jego śmieszna, mistyczna śmierć w 2015 roku.
Pod koniec lata Anatolij wrócił do domu z ogrodu. Przechodząc przez autostradę Troitskaya wzdłuż przejścia dla pieszych od bramy ogrodowej do przystanku autobusowego, Anatolij stał na wyspie bezpieczeństwa, pozwalając samochodom poruszać się po autostradzie. Jedna z jadących ciężarówek, zauważając Tolyę na przejściu dla pieszych, gwałtownie zahamowała, żeby przepuścić pieszego. Jadąc za nim z dużą prędkością, również ciężarówka uderzyła w przedni samochód. Po gwałtownym uderzeniu przedni samochód pada na tabliczkę „Przejście dla pieszych”. Spadając, znak dotyka Anatolija i upuszcza go na autostradę. Tolya uderza tyłem głowy w asfalt i umiera w szpitalu nie odzyskując przytomności. Śmierć, składająca się tylko z wypadków - czy to nie mistycyzm!?

Kopiąc mój przyszły ogród, wytrząsając chwasty, dodając obornik do zubożonej ziemi, zastanawiałem się, z czego zbudować dom. Drewno jest niebezpieczne dla ognia, a cegieł brakowało wtedy. Idąc ścieżkami spółki ogrodniczej zauważyłem dom zbudowany z płyt betonowych. Wyglądało to dobrze, a przypomniałem sobie, że mam dostęp do ZhBI-1, gdzie takie panele są wykonane. Michaił Sysa, z którym kiedyś przygotowywałem się do egzaminów w Instytucie, pracował jako kierownik sklepu w fabryce wyrobów żelbetowych. Michaił podjął się pomocy i przedstawił mnie kierownikowi działu sprzedaży zakładu. W celu obniżenia kosztów zasugerował, abym dom złożył z wadliwych paneli, które mają drobną wadę, ale są trzykrotnie tańsze. Pytając, co chciałbym zbudować dom, kierownik sprzedaży naszkicował na notatniku projekt przyszłego domu i jakie panele kupić. Misha Sysa pomogła mi podpisać tanie wadliwe panele i poinstruowała mnie, jak są one transportowane i rozładowywane. Okazało się, że jeśli panele nie zostaną odpowiednio rozładowane, to mogą pęknąć. Do bezpiecznego rozładunku i późniejszej instalacji potrzebowałem przyspawać urządzenie z kanału o wymiarach panelu.

Za zakładem Fiodora znajdowała się siedziba Giennadija Neverowa, który pracował jako spawacz w fabryce radia. Zwróciłem się do niego o pomoc. Gena ugotował dla mnie urządzenie, ale poprosił o pomoc w zakupie płyt podłogowych do swojego domu z cegieł silikatowych. Na towarach betonowych, ładując panele na furgonetkę zauważyłem, że operator dźwigu nie dba o to, które panele załadować, a ładował nieuszkodzone. Druga uwaga dotyczyła tego, że nikt nigdzie nie zabiera dokumentów do płatności i kart eksportowych. Postanowiłem to wykorzystać i za darmo wyjąłem płyty podłogowe dla Geny. Ściany domu sześć na sześć, Giennadij i ja, za pomocą dźwigu samochodowego, zmontowaliśmy w ciągu godziny i zamknęliśmy je płytami podłogowymi. Sąsiedzi, którzy przybyli do ogrodu w piątek, byli bardzo zaskoczeni: nie było ich w domu i nagle się pojawili! Parfyonov również przyszedł obejrzeć dom, zabierając ze sobą męża swojej młodszej siostry Władimira, tego samego, który pracował w walcowni. Vladimirowi spodobał się pomysł zbudowania domu z paneli tak bardzo, że zaczął prosić mnie o kolejny zestaw. Płatne dokumenty i przepustki były w moich rękach i pomyślałem, dlaczego nie? A panele wyjęliśmy po raz trzeci.

Po pojawieniu się ścian przyszłego domu chciałem podnieść dach. Aby szczegółowo przedstawić, jak będzie wyglądał dach, wyrzeźbiłem dom z dachem z plasteliny. Projekt został ukończony, ale skąd wziąć drewno do krokwi i poszycia? Przypadkowo trafiłem na ogłoszenie, że dom z bali przy ulicy Svoboda jest sprzedawany na złom. Poszedłem pod wskazany adres. W tym czasie po lewej stronie ulicy Swobody od Trudy do Alei Lenina znajdowały się głównie drewniane domy. Sprzedawany na złom dom był duży, z grubych bali, z drewnianą zabudową na podwórku. Ale suma dwustu rubli, przydzielona przez komitet wykonawczy miasta, była dla mnie za droga. Wiedząc, że Sysa Michaił buduje również domek ogrodowy w Isakowie, postanowiłem zaoferować mu równy udział w zakupie i rozbiórce domu. Zapłaciwszy za złomowanie domu, Misha i ja zebraliśmy brygadę przyjaciół i krewnych, zgodziliśmy się na usunięcie, aw weekend zaczęliśmy go rozbierać.
W mojej brygadzie był Vasya Markov, brat mojej żony Edik i Wołodia, krewny Parfenowa, któremu bezpłatnie zdjąłem panele. Ale łatwo powiedzieć, zaczęli się demontować. Stary dom przedrewolucyjnej budowli był solidnie budowany przez wieki...
Podłoga i sufit w domu zostały zmontowane z pół modrzewiowych kłód na kutych czworokątnych gwoździach. Okna i drzwi były montowane na kolcu, również z połówek kłody. Pomimo tego, że dom ma ponad sto lat, całe drewno zostało doskonale zachowane. Podszedł do nas starzec i zaczął obserwować proces demontażu. Kiedy zapytaliśmy, co go interesuje, opowiedział następującą historię.

Historia starego człowieka 

Dom został zbudowany przez diakona przed rewolucją. Był bardzo bogaty, był odpowiedzialny za zarządzanie skarbcem kościoła i najwyraźniej trzymał w rękach część pieniędzy ze skarbca. Ale prawie nigdy nie mieszkał w tym domu, ponieważ biskup Czelabińsk został przeniesiony do służby w Jekaterynburgu, a diakon, jako powiernik, poszedł za nim. Dom zaczął być wynajmowany, a zarządca opiekował się nim i zbierał pieniądze. Kiedy doszło do rewolucji, diakon, myśląc, że jest ona tymczasowa, postanowił bezpiecznie ukryć swoje pieniądze i biżuterię..

Przed wyjazdem za granicę przyjechał do Czelabińska, do swojego domu. Odprawił rytuał amuletu, zabił swojego psa, czyniąc z niego zjawa strażnika jego wartości. Następnie zasypał studnię połową ziemi w ogrodzie, umieścił tam skrzynię ze zgromadzonymi zbiornikami, położył zwłoki psa na wierzchu, a na koniec wypełnił studnię wyrównując ją z ziemią.
Po rewolucji dom upaństwowiono. Moja matka i ja dzieliłyśmy jeden pokój, a pozostałe trzy to trzy kolejne rodziny. Wiele osób w mieście znało historię skarbu, ale postanowili go znaleźć i odkopać, razem ze mną, dwoma innymi moimi towarzyszami, nastolatkiem. Słysząc wystarczająco dużo o niepowodzeniach wszystkich poszukiwaczy skarbu diakona, starannie się przygotowaliśmy. Nauczyliśmy się koniecznej modlitwy, aby usunąć amulet, zaopatrzyliśmy się w winorośl, aby znaleźć miejsce dawnej studni, zabraliśmy ze sobą duży srebrny krzyż i kołek osiki, aby poradzić sobie z widmem psa, i dokładnie o godzinie dwunastej, biorąc łopaty, poszliśmy szukać skarbu.

Była ciemna letnia noc, księżyc w pełni świecił jasno, oświetlając cały ogród warzywny. Nasz towarzysz szedł przodem, trzymając winorośl na wyciągniętych rękach. Szliśmy we dwoje z łopatami na ramionach. Wszyscy się trzęsliśmy. Nagle winorośl w rękach naszego towarzysza zaczęła się obracać. Zatrzymaliśmy się gwałtownie i zaczęliśmy kopać czarną ziemię w miejscu dawnej studni. Głębiej, na jednym bagnecie łopaty, usłyszeliśmy groźny ryk dzikiego zwierzęcia. Rozglądając się i nie widząc nikogo, nadal zagłębialiśmy się w ziemię, pomimo przerażenia, który nas przeniknął. Nagle, znikąd, pojawił się ogromny czarny pies z płonącymi oczami i ognistymi ustami. Warknęła dziko, tak że nasze uszy zostały zablokowane. Pies otworzył pysk, z którego parująca ognista ślina kapała na ziemię i przygotowywał się do skoku. Zapominając o srebrnym krzyżu i kołku osiki, rzuciliśmy się do ucieczki. Po tym incydencie jeden z nas stał się jąkałą, drugi zaczął pisać w łóżku w nocy, a ja wciąż mam koszmary..

koniec 

Kontynuując rozbiórkę domu, znaleźliśmy wiele interesujących rzeczy. Między framugami okien leżały stare, na wpół zepsute gazety przedrewolucyjne, pod deskami podłogi ukryte były kawałki mydła do prania, a na strychu leżały antyki. W całym domu znajdowały się monety o różnych nominałach i różnych latach emisji, ale skarbu nigdy nie znaleźliśmy. Po rozebraniu całego domu na stelaż byliśmy tak zmęczeni, że nie mieliśmy już siły na demontaż samej ramy i przedstawiliśmy ją kierowcy po drewno na opał. Kierowca postanowił zniszczyć dom z bali swoim samochodem. Przywiązał stalową linkę od forkopu do rogu domu i gwałtownym szarpnięciem próbował zniszczyć bunkier. Ciężki KrAZ ryknął, podniósł się, ale bunkier się nie poddał. Wtedy nasz kierowca poprosił o pomoc swojego kolegę z tym samym KrAZem.

Dopiero gdy dwie ciężarówki KrAZ jednocześnie zaczęły ciągnąć bunkier w różnych kierunkach, trzasnął i rozpadł się. Widząc, jakie cudowne suche kłody o średnicy pół metra zostawiły się w KrAZ, Michaił i ja przez długi czas żałowaliśmy naszego hojnego prezentu dla kierowcy.
Aby podnieść dach nad domem, wziąłem urlop. Gigantyczne pół-kłody wyjęte z rozebranego domu trzeba było rozebrać na belkę do krokwi. Poprosiwszy sąsiada o stacjonarną piłę tarczową, zabrałem się do pracy. Ale modrzew, z którego wykonano deski podłogowe, nie poddał się. Spaliłem dwie piły do ​​drewna, dopóki nie zorientowałem się, że z fabryki kupię piłę, która może ciąć kamień. Wycięcie jednej deski zajęło jeden dzień. Kolejnym problemem był montaż łuków dachowych. W drewnie modrzewiowym nie było gwoździa ani śruby, nie było wtedy żadnych śrub. Musiałem połączyć krokwie z blachami za pomocą śrub, po wywierceniu otworów i nacięciu gwintów. Zaprosiłem wszystkich sąsiadów z ulicy, aby podnieśli ciężkie łuki do domu. Trzeba było również wywiercić listwę na dachu.

Planując budowę łaźni w warsztacie 39, przeczytałem dużo literatury na ten temat. Postanowiłem wykorzystać całą swoją wiedzę, budując łaźnię w ogrodzie. W zeszłym roku przed budowanym domem postawiłem na stojaku czterokostkowy zbiornik na wodę. W tym miejscu postanowiłem zbudować wannę, wykorzystując przestrzeń pod zbiornikiem na umywalkę z prysznicem. Jedne drzwi od zlewu prowadziły do ​​łaźni parowej dwa na dwa metry, a przeciwległe drzwi od zlewu prowadziły do ​​pokoju relaksacyjnego, dwa na trzy metry. Pozostały kącik, półtora metra, wykorzystałem jako komorę pieca (do rozpalenia pieca). Fundament wanny położyłem z dużych kamieni granitowych przywiezionych z kamieniołomu.
Było letnie upały, pracowałem w kąpieliskach, zanurzyłem każdy kamień najpierw w wodzie, a potem w zaprawie cementowej i położyłem na miejscu. Nie zauważyłem, jak podszedł do mnie niski mężczyzna w średnim wieku, który nazywał się moim teściem, czyli ojcem mojej żony Ludmiły. Nazywał się Leonty, wcześniej nie znaliśmy się, bo teść i teściowa rozwiedli się jeszcze przed naszym ślubem z Ludmiłą. Spotykając się przypadkowo ze swoją byłą żoną Walentyną, dowiedział się, że buduję w ogrodzie dom i łaźnię. Po zapytaniu. jak mnie znaleźć, przyszedł i zaoferował mi pomoc.

Ponieważ Leonty miał wnuki, zacząłem nazywać jego dziadka Lenyę. Deda Lenya była zawodowym tynkarzem i malarzem oraz pracowała jako brygadzista pracowników budowlanych w Instytucie Badawczym Inżynierii i Technologii. Każdej wiosny kierownictwo NIIIT wysyłało go z zespołem do przygotowania obozu pionierów „Tęcza” do otwarcia. Brygada wybielała, farbowała i wykonywała inne prace w obozie pionierów. Po pracy zawsze była farba, wapno, deski strugane i inne materiały budowlane. W ostatnim roku przed przejściem na emeryturę dziadka Lenyi wysłał całą ciężarówkę materiałów budowlanych do mojego ogrodu.

Razem z dziadkiem ukończyliśmy dom, łaźnię i naprawiliśmy setki innych rzeczy. Następnie przez całe lato mieszkał w ogrodzie. Kiedy przyszedłem do niego w piątek, kupiłem świeżego karpia, arbuza i butelkę wódki. Dziadek gotował zieloną zupę szczawiową, obrany i pieczony karaś. Usiedliśmy do obiadu i tradycyjnie zapytałem: „Dziadku, czy chciałbyś nalać szklankę?” Odpowiedział też tradycyjnie: „Jak chcesz!” Utrzymywałem z nim dobre stosunki nawet po rozwodzie z Ludmiłą aż do jego śmierci..

Moja działka ogrodowa

Moja działka ogrodowa, którą zostawiłam Ludmiła podczas rozwodu.
Nasz późny pies Beta siedzi przy grillu.
Po jej prawej stronie jest weranda domu, po lewej niebieski świerk.

Kierowca 

Pomysł na zakup samochodu pojawił się po tym, jak wsiadłem do zatłoczonego zwykłego autobusu do ogrodu. Jazda przez ponad godzinę w ucisku i duszności, kiedy obie ręce są zajęte i na każdym uderzeniu padasz na sąsiadów, sprawia, że ​​twoje myśli działają intensywniej.
Najpierw musiałem zdobyć licencję. W tym celu muszę zdać badanie lekarskie. Kiedyś nie minąłem tego wzrokiem. W książce, która testuje sterownik na ślepotę barw, nie widziałem kilku stron. Pomogły mi w tym połączenia Komsomołu. Znalazłem Olgę, sekretarz komitetu instytutu medycznego Komsomołu, i poprosiłem ją o wypożyczenie tej książki z biblioteki..
Spędziłem tydzień na zapamiętywaniu zdjęć z książki medycznej. Na wszelki wypadek nauczyłem się wszystkich arkuszy, nawet tych, które dobrze widziałem. Zdał badania lekarskie, ukończył kursy kierowców, zdał licencję.
Ale gdzie mogę dostać samochód? W tym czasie, żeby kupić samochód, trzeba było przez kilka lat stać w kolejce do przedsiębiorstwa. Parfyonov miał już różowego Zaporożca, ale chciał kupić Zhiguli i był w kolejce od kilku lat. Po spotkaniu w sprawach osobistych Wiaczesław Michajłowicz dowiedział się, że wraz z kolejnym przydziałem samochodów do zakładu otrzyma nowy model VAZ 2108. Dowiedział się też, że regionalny dział handlu przydziela samochody do fabryk.

Otrzymawszy takie informacje od Parfyonova, na własne ryzyko i ryzyko udałem się do regionalnego wydziału handlowego. Organizacja ta znajdowała się na Placu Rewolucji obok Miejskiego Komitetu Partii, gdzie obecnie znajduje się administracja miasta Czelabińsk. Po wędrówce po korytarzach działu handlowego dowiedziałem się, że szefem działu jest Sedoy, a jego zastępcą Georgy Javoshvilli. Wiedziałem, że Javoshvilli był moim rodakiem z Rosy i że był żonaty z moją koleżanką z klasy Ludmiłą Szczapiną. Przeszedł od lidera Komsomołu do zastępcy dyrektora centrum handlowego Sedoy. Kiedy Sedoy został mianowany szefem administracji regionalnej, przyjął swojego inteligentnego asystenta George`a na swojego pierwszego zastępcę. W domu znalazłem zdjęcie mnie i Lyudy Shchapina w przedszkolu i przyjechałem do Javoshvilli na spotkanie. Powiedziawszy, że jesteśmy rodakami, że moja żona i ja znamy się od przedszkola pokazałem zdjęcie naszego dziecka. Poruszył się i powiedział: „To niesamowite, jak taki potwór wyrósł z takiego anioła”. Na koniec naszej rozmowy Georgy Javoshvilli powiedział, że mógłby dostarczyć do radiostacji dodatkowy samochód, jeśli przyniosę mu petycję podpisaną przez czworobok zakładu, w której wystąpię jako zwycięzca konkursu socjalistycznego. Zainspirowany sporządziłem petycję i na kolejnym spotkaniu fabrycznym czworokątów sklepów, gdzie byłem obecny jako sekretarz organizacji partyjnej, podpisałem swój dokument. Kierownictwo zakładu, sprecyzowawszy, że będzie to dodatkowy samochód, bez problemu podpisało petycję. Otrzymawszy ode mnie list, Georgy obiecał, że samochody z AvtoVAZ przybędą wiosną 1986 roku.

Wiosna była tuż za rogiem, a ja nie miałem pieniędzy na samochód. W tym czasie samochód Zhiguli kosztował siedem tysięcy rubli. Od Parfyonova dowiedziałem się, że radiostacja udziela początkującym ogrodnikom nieoprocentowanej pożyczki. W obecności udekorowanego ogrodu każdy pracownik zakładu otrzymał trzy tysiące rubli. Postanowiłem to wykorzystać. Ponieważ ogród został dla mnie zarejestrowany, poszedłem do działu księgowości, napisałem wniosek i otrzymałem trzy tysiące rubli. Ale na zakup „Zhiguli” było to bardzo mało. Potem przyszedłem do zarządu spółki ogrodniczej i ponownie zarejestrowałem mój ogród jako moją żonę Ludmiłę. Ponieważ moi dawni członkowie Komsomołu, którzy mnie szanowali, pracowali w dziale księgowości radia, wziąłem pożyczkę dla żony. Tysiąc to za mało, żeby kupić samochód. Tysiąc dodała moja ukochana teściowa Walentyna Fiodorowna.

Pomimo tego, że na to wydarzenie czekałem prawie trzy miesiące, pocztówka z Autocentre przyszła niespodziewanie. Zawierał ofertę pojawienia się 20 maja, aby otrzymać samochód VAZ 21013.

Zdałem prawo jazdy w listopadzie 1985 r., Ale nie miałem pewności, czy jeździć po mieście. I doświadczenie w prowadzeniu samochodu, więc poprosiłem Siergieja Korobowa, który miał już trzy lata doświadczenia, o pomoc w zdobyciu samochodu. Siergiej pomógł mi wybrać czerwony samochód, taki jak rubin, i pojechał nim na moje podwórko. Następnego dnia rano samodzielnie udałem się na policję drogową, aby zarejestrować Zhiguli i zdobyć tablice rejestracyjne. Rano był mały ruch, więc bezpiecznie dotarłem na policję drogową. Trudniej było zaparkować, nigdzie nie było wolnych miejsc, ale ten problem rozwiązałem też od piątego razu. Uzyskanie liczb zajęło cały dzień.
Po południu, wkręciwszy nowe numery w mój samochód, pojechałem do domu. W tym czasie nie było węzła drogowego z dzielnicy Leninsky, a po południu pod mostami kolejowymi utworzył się korek. Mój samochód jechał powoli ze wszystkimi w strumieniu samochodów, a potem zatrzymał się przy wszystkich. Po jednym z takich przystanków gapię się i zacząłem późno. Taksówkarz na Wołdze natychmiast stanął przede mną i uderzyłem reflektorem w jego tylne światło. Zszokowało mnie, że mój nowy samochód został uszkodzony. Nie wiedziałem, kto ma rację, a kto się myli, po cichu wręczyłem taksówkarzowi żądane dziesięć rubli, wyjechałem z korka na pobocze i zacząłem się zastanawiać, co dalej. Szkoda było jechać do domu z zepsutym reflektorem i pojechałem do centrum samochodowego, na północny zachód, gdzie wczoraj kupiłem samochód. Nie wiedziałem, jak ustawić się w ogromnej kolejce na drobne naprawy, jak wymienić zepsuty reflektor iw ogóle co dalej. Na szczęście w Autocentrum spotkałem się z moim działaczem Komsomołu Dimą Szestakowem. Dima dowiedział się o moim problemie i przedstawił mnie człowiekowi, który pracuje jako mechanik przy drobnych, pilnych naprawach. Umówiliśmy się, że po zmianie w garażach naprawią usterkę i wstawią nowy reflektor, który od nich kupiłem.

Wieczorem trzech ślusarzy wsiadło do mojego poobijanego samochodu i pojechaliśmy do garaży. Przed rozpoczęciem pracy w garażu ustawiono stół ze starych opon samochodowych i drewnianych skrzyń, przykryty gazetami zamiast obrusem. Na środku zaimprowizowanego stołu stały trzy butelki wódki, a na brzegach kufle różnej wielkości, chleb, bekon i pikle.

Kiedy została tylko jedna z trzech butelek wódki, zmartwiłem się i zapytałem, kiedy zaczną naprawiać. Ale przysłowie mówi o takich facetach: „Umiejętności nie można pić”. Po wypiciu dwóch butelek wódki zgrabnie odsunęli stół, wjechali moim samochodem do garażu ... i praca zaczęła się gotować. Moje serce krwawiło, gdy farba spadła z nowego samochodu pod wpływem narzędzi. Remont zakończył się o godzinie drugiej w nocy. Po wypiciu trzeciej butelki zabrali ode mnie ślusarza do jego pracy i zażądali zabrania mnie do domu. Wcześniej nie prowadziłem samochodu nocą w mieście, plecy miałem mokre od potu, a nerwy były nadwyrężone do granic możliwości. Przejechawszy całe miasto, dotarłem do domu dopiero rano.

Moja żona spotkała mnie w stanie przed zawałem, ponieważ wyszła wcześnie rano po numery i przyjechała dopiero następnego dnia. Sąsiedzi z ogrodu, którzy zebrali się, by spojrzeć na mój nowy samochód, zapytali ze zdziwieniem, dlaczego przedni błotnik wygląda tak dziwnie. Malowałem go dopiero tydzień później, również w garażach, na polecenie ślusarzy, którzy ustawili moje skrzydło.

Oprócz zalet posiadania samochodu były też wady. W tym czasie nie było alarmu w samochodach, nie było płatnych parkingów. To było używane przez złodziei. Kiedy wycieraczki zniknęły ze mnie, zgodziłem się z kierownictwem klubu DOSAAF znajdującego się obok mojego domu, że postawię samochód na ich parkingu, płacąc dodatkowo strażnikowi. Strażnik wziął pieniądze, ale ostrzegł, że nie jest odpowiedzialny za samochody. Od beznadziejności sytuacji zgadzałem się, aż pewnego ranka odkryłem, że mój samochód stoi na cegłach, bez kół.

Wszystkie te kradzieże przyniosły nie tylko cierpienia moralne i koszty materialne. W tym czasie nie było w sprzedaży wycieraczek ani kół samochodowych. Wszystkie skradzione towary trzeba było kupować przez przeciąganie, przez przyjaciół, przepłacanie lub robienie prezentów. Aby zmniejszyć liczbę kradzieży samochodów, potrzebny był garaż. Pomogła mi moja koleżanka z klasy Fedya Salikhov, którą przypadkowo spotkałem w Czelabińsku. Pracował jako szofer w wojewódzkim urzędzie pracy, który znajdował się przy ulicy Zwillinga. To, co zrobili, wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą. Szefem wydziału był Viktor Timshin. Zacząłem od niego wynajmować garaż nr 2 w spółdzielni Lesoparkovy, która znajdowała się pięć minut spacerem od mojego domu. Timshin nie brał ode mnie pieniędzy i czasami korzystał z moich usług, aby przewieźć siebie i członków jego rodziny.
Przez trzy miesiące lubiłem jeździć moim Zhiguli, zawoziłem rodzinę do ogrodu iz powrotem, dorabiając jako kierowca. Pewnego razu podwiozłem sąsiada z ogrodu Strelnikova do spółdzielni garażowej Lesoparkovy. Miał tam również garaż nr 7, w którym był zaparkowany jego samochód..
Stałem przed drzwiami garażowymi, słuchając Wiaczesława. Nagle, z pełną prędkością, Moskwicz uderzył w mój samochód od tyłu. Policjant ruchu drogowego, do którego zadzwoniłem, stwierdził, że zawiodły hamulce „Moskwicza”. Tylna ściana od uderzenia wjechała w bagażnik Zhiguli, a pokrywa bagażnika się nie zamknęła. Jakoś po zawiązaniu pokrowca drutem do zderzaka zabrałem rodzinę do ogrodu. Niedaleko Isakova policjant drogowy próbował mnie zatrzymać kijem. Zauważyłem ten gest późno, zatrzymałem się jakieś sto metrów dalej i zacząłem powoli się cofać. Widząc skręcony tyłek mojego samochodu, policjant zaśmiał się i krzyknął do megafonu: „Jedź, co, zostałeś kopnięty tak mocno, że przyspieszyłeś i nie możesz się zatrzymać?”

Podróżowałem na tej Zhigulyonce przez siedem lat. Później zmieniłem osiem samochodów różnych modeli, ale to był pierwszy raz: pierwszy wypadek, pierwsza awaria, pierwsza kalym i pierwsza płeć ...


Opinie: 149