Krym - oaza duszy, czyli mój przepis na spokój ducha
Każdy ma swój przepis na spokój ducha. Ktoś znajduje pocieszenie w czytaniu książki, spacerowaniu po lesie, zabawie z dziećmi, rysowaniu, ktoś robi rękodzieło, ktoś po prostu musi usiąść przy drzewie lub na brzegu rzeki.
Znalazłem swój przepis na siebie i chcę się nim z Tobą podzielić. To są góry...
To w górach, gdzie praktycznie nie ma ludzi, przychodzi harmonia. Jesteś tylko Ty i wielkość skalistych gigantów.
Chciałbym opowiedzieć o mojej podróży poślubnej, którą spędziliśmy z mężem w górach Krymu.
Nasza rodzina powstała w 2013 roku. I postanowiliśmy spędzić miesiąc miodowy nie na tureckim wybrzeżu, ale na Krymie. Ale nie kładź się codziennie na plaży nad morzem, ale wypełnij swoje plecaki wszystkim, czego potrzebujesz i wybierz się na wędrówki po górach wzdłuż morza. Trasa została wcześniej wytyczona. Punkt wyjazdu - Balaklava, punkt przyjazdu - Mount Ai-Petri.
Początek ścieżki - Balaklava
100 km torów. Siedem dni izolacji od świata zewnętrznego. Osiem godzin dziennie. Podjazdy, zjazdy i znowu podjazdy. Fizyczne zmęczenie i odprężenie psychiczne.
Jak piękne są te chwile
Wieczorem na postoju ugotujesz gorącą zupę. Bóg! Tylko tam zjadłam taką pyszną zupę!
Gotować obiad
W górach wszystko jest inaczej postrzegane. A ludzie są tam wyjątkowi. Wszystkie są własne. Dobroduszny i otwarty.
Laspi. Świątynia słońca. Spotkałem pogan. Poprosili duchy natury, aby ich chroniły. Dość kochający pokój ludzie.
Uderzył mnie samotny idący mężczyzna. Spotkaliśmy go, gdy nad górami opadła gęsta mgła, a widoczność była praktycznie zerowa. Mężczyzna miał 55 lat, miał problemy z chodzeniem, ponieważ cierpiał na chorobę nóg, ale chodził ... Towarzyszyliśmy mu przez krótki czas. Okazało się, że jedzie na biwak w towarzystwie podobnie myślących ludzi, ale w ostatniej chwili wszyscy odmówili, a on postanowił pojechać sam. Ktoś pomyśli: „Z obolałymi nogami. Byłoby lepiej, gdyby siedział w domu! ” Ale najwyraźniej przeszedł tę ścieżkę: pokonując siebie, pokonując ból, poszedł do swojego spokoju ducha.
Od tamtej podróży minęły 4 lata, ale wspominam to z miłością i niepokojem i być może nigdy nie zapomnę! I czekam, aż nasz synek dorośnie, żeby znowu razem wędrować, ale jest nas już trzech.
Więc dla siebie znalazłem przepis na spokój i wyciszenie. To góry, jedność z samym sobą i naturą, abstrakcja ze świata zewnętrznego. A jeśli mam wybór, czy wybrać się nad morze czy w góry ?! Mój wybór stanie się oczywisty… Jak śpiewał Władimir Wysocki: „Lepsze od gór mogą być tylko góry, które nigdy wcześniej nie były…”.
I nie trzeba podbijać szczytów Chomolungma czy Elbrus. Można wziąć kijki trekkingowe i pospacerować po okolicach nawet najmniejszych gór. I uwierz mi, twój światopogląd zmieni się na zawsze. Chciałabym w to uwierzyć...
Punkt przyjazdu - szczyt Ai-Petri