Haworthia sashka
Z pewnością wielu uczestników konkursu maluje swoje wspaniałe osiągnięcia w uprawie pretensjonalnych orchidei czy uzyskaniu cudownego zbioru gigantycznych bulw słodkich ziemniaków w ogóle coś takiego ... Pewnie trochę nie pasuję do formatu z moją opowieścią. Ale niech tak będzie. Naiwny, czasem głupi, ale szczerze iz serca.
Chcę opowiedzieć o nieszablonowym soczystym kwiecie Haworthii. Znalazłem go w moim kwietniku pod koniec kwietnia. Tak, tak, zrobiłem. Wśród narcystycznych, wrażliwych żonkili leżała porzucona mała, chuda, słaba szumowina. Dzień wcześniej sąsiad na podwórku przesadził kwiaty i, jak widzisz, rzucił nieestetyczną półsuchą roślinę jako niepotrzebną. Żal mi było małej Hawortii. Głupie, prawda? Wiem. Ale ostrożnie podniosłem ją z ziemi i zaciągnąłem do domu. Osadziłem podrzutkę w garnku, pozostałość po odważnej dracenie, która z jakiegoś powodu umarła, brutalnie ugryziona przez nikczemnego kota i natychmiast ochrzciłem ją Sashą: na cześć jej byłego męża - myślałem, że nie przeżyje ... Żartuję :) te same łóżka), skradzione aroganckim żonkilom, podlewane w razie potrzeby, ale bez fanatyzmu. Ale najbardziej „anty-cielesna” rzecz jest taka, że ... rozmawiałem z Sashą. Nie, nie, ja i pacjent szpitala psychiatrycznego jesteśmy diametralnie przeciwstawnymi „rzeczami” :) Właśnie natknąłem się na informacje na jednej inteligentnej stronie, z którą rośliny muszą rozmawiać - wszystkie „czują” i „rozumieją” i odpowiednio „odpowiadają” w tym samym duchu. Krzyczałem - masz obrzydliwy żółty, obrzydliwy liść, chwalony - zdobądź „ładny” kwiatek. Coś takiego…
Generalnie chwaliłem swoją Sashkę każdego dnia (bez porównania z poprzednią!) I la-ah-ah-askow „głaskałem”, mimo oszołomienia - delikatnie mówiąc! - poglądy syna. O cudzie, po krótkim czasie moja podrzutka zaczęła rosnąć! Byłem tak szczęśliwy jak dziecko, które przypadkowo znalazło pudełko czekoladowych trufli w schowku moich rodziców!
Teraz, jak zauważyłeś, jest jesień i moja nieszczęsna Sashka zmieniła się w wytrzymałego Sashę, ale wciąż go chwalę i głaszczę. Rośnie i staje się silniejszy. To codzienny powód do radości. I na przekomarzanie się syna :)
Oto prosta historia. Żartuję tutaj, mówiąc, że wszystkie żyjące istoty mają prawo do życia. Nie, nie zachęcam cię do kultywowania pleśni w kątach łazienki i pielęgnowania wirusa grypy we własnym ciele - wszystko powinno być sprytne. Tyle, że czasami wydaje nam się, że w naszym życiu jest znikome miejsce na radość. Na szczęście wydaje się tylko ...
Artykuł ma charakter konkurencyjny. Sponsor konkursu - sklep internetowy z roślinami i towarami ogrodniczymi Greensad